PLUTARCH - MORALIA tom 1, Dokumenty. Hasło - Krzaczki, Autorzy starożytni

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->PLUTARCHMORALIATOM IEDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PLMAIL: HISTORIAN@Z.PLMMII ®I. CZY CNOTA JEST CZYMŚ, CZEGO MOŻNANAUCZYĆZagadnienie, które tu porusza Plutarch, nurtuje, można powiedzieć, całągrecką kulturę od początków jej istnienia. Arystokratyczne wzorcewychowawcze opowiadają się za podstawowym walorem krwi,pochodzenia, zalet wrodzonych, których się nabyć nie da, które są ogółowiniedostępne, a on zresztą nawet ich zapragnąć nie umie. U Homera tostanowisko nie jest wyrażoneexpressis verbis,łatwoje jednakwydedukować z rozmaitych sytuacji i wypowiedzeń. Późniejarystokratyczni lirycy jaskrawo to zaakcentują: Pindar powie,żemądryjest tylko ten, co sam z siebie wie wszystko; Teognis z Megary bezogródek oświadcza:Gdyby to można rozum sporządzić i włożyć do głowy, Nigdy by z ojcówcnych marny nie rodził się syn. Słuchałby bowiem zbawiennych pouczeń.Niestety, nauki Nic nie poradzą tu: dobrych nie zrobisz ze złych.Natomiast innego zdania jest w swej chłopskiej mądrości Hezjod;wprawdzie powie także (w wierszach cytowanych już weWstępie):Ten najlepszy jest z ludzi, kto wszystko sam wyrozumie ale:Dobry i ten, kto rady rozumnej chętnie usłucha. Ale kto ani sam niepojmuje, co dobre, ni cudzych Rad do serca nie bierze — zaiste, to mąż doniczego!Dopiero jednak Sokrates wyraźnie powie,żecnota to wiedza o dobru, azatem, jak każda wiedza, daje się zdobyć własnym wysiłkiem. Stojąc nastanowisku wyłącznie intelektualistycznym, głosi on,żenikt, kto wie,czym jest dobro, nie będzie postępowałźle.To paradoksalnestanowisko, któremużyciemusiało zadawać kłam na każdym kroku,zmodyfikowali Platon i Arystoteles. Oczywiście jednak intelektuali-styczne — choćby nie skrajnie — ujęcie cnoty zakłada jej nauczal-ność,możliwość zdobywania jej przez takie czy innećwiczeniesię,άσκησις.Dalej były spory o zakres, o metody, o rolę cnoty wżyciuczłowieka: czyjest celem, czyśrodkiem,ojej definicję itp., ale nikt już nie mógł na seriokwestionować możliwości osiągnięcia cnoty przy włożeniu w toodpowiedniego wysiłku. Stoicy wypowiadali wprawdzie paradoksalnetwierdzenia,żeczłowiek wprawdzie dążyć do cnoty może i powinien, alenie może wiedzieć, czy ją zdobył, a nawet, czy w niej postąpił. Tymabsurdem zajmie się Plutarch w piśmieJak można stwierdzić własnypostęp w cnocie(zob. niżej). Ale to już inne zagadnienie.Z kim zatem dyskutuje Plutarch w tej diatrybie? Wprawdzie czytamy uDiogenesa Laertiosa (II, 121 i 122) o dwóch uczniach samego Sokratesa,Kritonie i Simonie, którzy napisali ponoć dialogi zaprzeczając stanowiskumistrza,żadnegojednak echa one nie wywołały i nie wiemy, czegowłaściwie dowodziły, a co do owego Simona, rzekomo szewca,kwestionowane jest w ogóle jego istnienie. Gdyby zresztą Plutarchktóregoś z nich miał na myśli, z pewnością by od tego zaczął. Wypadniezatem zgodzić się z twierdzeniem Zieglera (zob. Bibliogr.),żejest todziełko z wczesnego okresu twórczości Plutarcha, silnie jeszczenacechowanego retoryką, kiedy ima się on różnych „pokazowych"tematów, w rodzaju:Czy gorsze są choroby cielesne, czy duchowe?"albo:Które zwierzęta są zmyślniejsze: lądowe czy morskie?itp. Byli uczeni,którzy w ogóle kwestionowali autentyczność tego pisemka, ale napodstawie zupełnie nieprzekonywających argumentów; a zresztą mało jestpism Plutarcha, które by w XIX stuleciu — wieku hiperkrytycyzmu,zwłaszcza niemieckiego — nie były podejrzewane o nieautentyczność!Czy ma rację Ziegler, nazywając dziełko „pustą retoryczną gadaniną",czy też jeden z wydawców, Helmbold, określający je jako „pełne wdziękućwiczeniez filozofii popularnej" — niech sądzi czytelnik.Wstęp apeluje do zdrowego rozsądku: jeśli wszystkich sprawnościżyciowychczłowiek musi się nauczyć, ażadnaz umiejętności nieprzychodzi samorzutnie, dlaczego to, co stanowi cel wszystkich czynności,tj. cnota, która tu jest nazwana „dobrymżyciem",mogła się pojawiać bezżadnegoludzkiego wysiłku? I dalej idzie dyskusja,w której na przykładach wykazuje się, iż nonsensem jest myśleć,żedoczynności błahych lub codziennych konieczna jest nauka i wprawa, a donajważniejszych nie. Co prawda, zarzucić by można Plutar-chowi,żeprzykład ze strategiem Ifikratesem (rozdz. 3) nie jest szczęśliwie dobrany,bo, jak wiadomo, w Atenach właśnie wybierano nieraz dowódców nielicząc się z tym, czy mają jakieś kwalifikacje do dowodzenia i podobnoSofokles został wybrany strategiem zaAntygonę(!) Ale argumenty autorazwracają się przeciwko tym, którzy nie chcą uważać cnoty za pewnąτέχ�½η,wymagającą określonych metod działania — a jakich to metod, dowiemysię z dalszych jego dzieł — a bynajmniej nie przeciw takim, co by upieralisię przy cnocie wrodzonej i wartości arystokratycznego pochodzenia. Tenpunkt widzenia został już dawno przezwyciężony.*1. W sprawie cnoty zastanawiamy się i dociekamy, czymożna nauczyć roztropności, sprawiedliwości, dobregożycia;a następnie dziwimy się,żeprace retorów, sterników,muzyków, budowniczych, rolników liczą się na tysiące, a„zacni mężowie" to tylko nazwa, powtarzana jak„hippocentaurowie", „giganci", „cyklopowie". Nie sposóbznaleźć czynu nieskazitelnego z punktu widzenia cnoty anicharakteru wolnego całkowicie od namiętności, aniżyciaabsolutnie nie tkniętego niczym brzydkim. Nawet jeśli naturasama przez się zrodzi coś szlachetnego, to pod obcymiwpływami ulega ono przyćmieniu, tak jak zbożezanieczyszczone dzikim zielskiem. Uczą się ludzie grać nalirze, tańczyć, czytać, uprawiać rolę, jeździć konno; uczą sięwzuwać obuwie, nakładać płaszcz; nalewać wino uczą się iprzyrządzać potrawy. Bez nauki nie można tych rzeczywykonywać w sposób właściwy — dlaczegóż by cel tegowszystkiego, to jest dobreżycie,miało być nie do nauczeniasię, nie wyrozumowane, nie wymagające umiejętności,samorzutne?2. O ludzie, dlaczegóż twierdząc,żecnota jest czymś nie donauczenia się, czynimy ją nieistniejącą? Jeżeli bowiem naukadaje czemuś początek, to przeszkoda w uczeniu się — niszczyto. Wprawdzie, jak powiada Platon1, niezgodność stopywierszowej z taktem liry i dysharmonia nie spowodują, by bratwalczył z bratem, przyjaciel poróżnił się z przyjacielem, aniby państwo z państwem, poczuwszy do siebie wrogość,wyrządzały sobie wzajem najstraszniejsze krzywdy; anirównież nie potrafi nikt wymienić wojny domowej o prozodię:czy należy poprawnie czytaćτελχΐ�½ας,czyτέλχι�½ας2; albokłótni w domostwie między mężem ażonąo to, co jestwątkiem, a co osnową w tkaniu3. Jednakowoż nikt niezabierałby się do warsztatu tkackiego ani do książki, ani doliry, nie nauczywszy się wpierw obchodzić się z nimi, chociażnie groziłaby mużadnawielka szkoda; po prostu wstydziłbysięśmieszności(„niewiedzę" bowiem, rzecze Heraklit, „lepiejjest ukrywać"4). A czyż sądzi ktokolwiek,żepotrafi właściwiepotraktować gospodarstwo, małżeństwo, państwo, urząd, nienauczywszy się, jak postępować zżoną,ze sługą, zewspółobywatelem, z podwładnym, z władcą? Diogenes,widząc lasujące dziecko, dał szturchańca jego wychowawcy,słusznie przypisując winę nie temu, kto się nie nauczył, tylkotemu, kto nie nauczył. Nie można przyzwoicie jeść i pić wtowarzystwie, jeśli ktoś od samego dzieciństwa nie był tegouczony, jak to mówi Arystofanes:Klejtofon, 407 C.Telchinowie, czarodziejskie istoty, rodzaj „krasnoludków". Akcent wgreckim języku zależy od iloczasu ostatniej zgłoski.3W polskiej poezji motyw podobny jednakże znajdziemy: MickiewiczaGolone-strzyżone!4Diels, Vorsokr., I, fr. 95.21 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.xlx.pl
  •