podroz do hongkongu harlequin demo, ebook, kawałek, Podróż do Hongkongu, Robyn Donald

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niniejsza
darmowa publikacja
zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
. Zabronione s¹
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym
Robyn Donald
Podróż do Hongkongu
Tłumaczenie:
Maria Nowak
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Siena uniosła kieliszek i patrzyła przez chwilę, jak korowody bąbelków ulatują
z jasnozłotego płynu, a potem objęła wzrokiem dwoje ludzi, których kochała od
zawsze.
– Wielkie gratulacje, mamo i tato! Życzę wam następnych trzydziestu lat razem –
powiedziała uroczyście. – Niech będą jeszcze lepsze.
– Niechby okazały się w połowie tak dobre jak te, które dane nam było przeżyć. –
Matka uśmiechnęła się z rozmarzeniem. – I tak będziemy z tatą nieprzyzwoicie
szczęśliwi.
Hugh Blake otoczył żonę ramieniem; w jego spojrzeniu była miłość i duma.
– A ja jestem pewien, że następne lata będą coraz lepsze. Jak mogą nie być? Los
obdarzył nas bogactwem, które znakomicie procentuje. Mówię o naszych
wspaniałych córkach. – Uśmiechnął się szeroko, unosząc kieliszek. – Za Sienę
i Gemmę, dwie piękne kobiety, które wniosły w nasze życie mnóstwo radości i nie
pozwoliły nam na najmniejszą chwilę nudy.
Siena zaśmiała się do wspomnień. Dzieciństwo na przedmieściach
nowozelandzkiego Auckland było cudownym, beztroskim czasem, który spędziły
z Gemmą, szalejąc jak dwie dzikuski w buszu. Rodzice z pewnością się nie nudzili
przy tak pomysłowych i kipiących energią córeczkach. Ale mówiąc o dwóch
pięknych kobietach, tata grubo przesadził. Gemma była piękna, to nie ulegało
wątpliwości. Po ojcu odziedziczyła wysoki wzrost, po matce smukłą, gibką
sylwetkę modelki, proste, miękkie jak jedwab włosy mieniące się miedzią i ciepłym
brązem, a także złocistą karnację. Ale ona, Siena… przy reszcie rodziny wyglądała
jak chodzący żart. Była, co tu dużo mówić, kurduplem; nawet w kapeluszu nie
osiągała metra sześćdziesięciu. W dodatku natura obdarzyła ją, nie wiedzieć
czemu, cerą tak jasną, że gdy nad Nową Zelandią królowało letnie słońce, ona
musiała kryć się w cieniu niczym partyzant. Włosy miała za to smoliście czarne,
poskręcane w niesforne loki, a oczy intensywnie niebieskie. Doprawdy, trudno
było uwierzyć, że ona i Gemma są siostrami. A jeszcze trudniej, że urodziły się
tego samego dnia.
– Jestem pewien, że dzięki naszym bliźniaczkom przeżyjemy jeszcze wiele
pięknych chwil – podjął ojciec, upiwszy szampana. – I tak sobie myślę, droga
Diano, że w naszym podeszłym wieku powinniśmy już chyba zacząć
z niecierpliwością wyczekiwać pojawienia się wnuków.
Siena zerknęła na swoją lewą dłoń. W blasku świec brylantowe oko
zaręczynowego pierścionka zamigotało tęczowo.
– Podeszły wiek, dobre sobie. – Pokręciła głową ze śmiechem, a krótko przycięte
ciemne sprężynki loków, o których wyprostowaniu przestała marzyć już parę lat
temu, zatańczyły energicznie wokół jej twarzy. – Obawiam się, drodzy rodzice, że
upłynie trochę czasu, zanim zostaniecie dziadkami. Gemma nie spotkała jeszcze
mężczyzny, który byłby jej wart, a my z Adrianem… nie sądzę, żebyśmy
zdecydowali się na dziecko zaraz po ślubie.
Nieuchwytny niepokój, dręczący jak wirus grypy, odezwał się znowu, jak zawsze,
kiedy myślała o swojej starannie zaplanowanej przyszłości. Nie rozumiała tego
uczucia. Adrian był przecież cudownym facetem; wiedziała, że dokonała dobrego
wyboru, przyjmując jego oświadczyny. Ta niepewność to na pewno normalny
objaw przedślubnej tremy, powiedziała sobie uspokajająco, i upiła solidny łyk
z kieliszka.
Przedni francuski szampan, schłodzony do idealnej temperatury, był jak
wyrafinowana pieszczota dla podniebienia. Siena przymknęła oczy
i skoncentrowała się na jego niezrównanym smaku. Zdawało jej się, że wyczuwa
w trunku potęgę słońca i słodycz deszczu… Łagodna muzyka na flet i fortepian
wypełniała restauracyjną salę luksusowego londyńskiego hotelu. Idealna oprawa,
żeby uczcić trzydzieści lat małżeńskiej miłości Diany i Hugh.
– Nasze plany nie są w tej chwili istotne – powiedziała, salutując rodzicom
kieliszkiem. – Dzisiaj liczycie się tylko wy i wasze święto. Zasłużyliście… na
wszystko co najlepsze.
– Jest wspaniale. – Niekłamany, dziecięcy zachwyt w oczach matki sprawił, że
Sienę ogarnęło wzruszenie. Rodzice całe życie ciężko pracowali. Zanim doczekali
się czasów względnej zamożności, przetrwali wiele trudnych lat. Bóg jeden
wiedział, ilu rzeczy musieli sobie odmówić, żeby jej i Gemmie niczego nie
brakowało. Teraz, po trzydziestu latach małżeństwa, byli na pierwszych w życiu
luksusowych wakacjach. Zwiedzali Europę, a potem planowali złapać oddech
podczas długiego, leniwego rejsu po ciepłych morzach. Rocznicę ślubu wypadło im
obchodzić w Londynie.
– Zrobiłaś nam cudowną niespodziankę, przylatując dosłownie z drugiego końca
świata, żeby spędzić z nami ten wieczór. – Diana pogłaskała córkę po dłoni. –
Szkoda, że Gemma nie mogła wziąć urlopu. Byłoby idealnie, gdyby ona też była
z nami, no i gdyby towarzyszył ci Adrian!
– Niestety, on też nie mógł się zwolnić z pracy. Ale co się odwlecze, to nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.xlx.pl
  •